Paweł Kossowski: Śladami Pana Samochodzika do Chenonceau
Paryż
Zacznę od tego, że moim zdaniem, w przeciwieństwie do tezy Krzyśka Szuby, który opisał swoją wycieczkę do Chenonceau - Nienacki przed napisaniem książki nie był wcale w dolinie Loary i nie widział zamków na własne oczy. Dokładne opisy są wprawdzie dokładnymi opisami ale... mijają się z rzeczywistością.
Wzorem pana Tomasza pojechaliśmy do Francji samochodem. Nasze autko było bliższe Robertowi Kubicy niż Fernando Alonso (czyli Renault, a nie Ferrari), ale spokojnie dojechaliśmy, a co ważne, ponieważ autko było małe (Clio 1.2), nie wydaliśmy majątku na paliwo.
Jadąc do Orleanu, gdzie mieliśmy pierwszy nocleg, przejechaliśmy przez Paryż, ale... teraz już się nie wyjeżdża z Paryża słynną Bramą Orleańską, tylko autostradą. Ponieważ tego dnia mieliśmy za sobą już ponad 800 kilometrów, nie było czasu ani siły na zjeżdżanie na boczne drogi i oglądanie wspaniałych zabytków sugerowanych przez pana Tomasza po drodze do Orleanu.
Brama, którą wyjeżdżaliśmy z Paryża wyglądała niezbyt okazale, a widoki, jakie można ujrzeć z autostrady też nie zachwycają.
Orlean
W Orleanie zobaczyliśmy oczywiście Plac du Martroi z pomnikiem Joanny d'Arc.
W kawiarni na placu wypiliśmy kawę i zjedliśmy całkiem przyjemny obiadek. Być może to w tym miejscu pan Tomasz czekał na fałszywego Pigeona :-))
Sądzę, że określenie kult Joanny d'Arc to lekka przesada, choć rzeczywiście wiele miejsc jest powiązanych z Dziewicą Orleańską. Niestety nie udało mi się trafić na pozostałe pomniki Joanny. Ten przed byłym merostwem chyba był zdjęty ze względu na remonty, których w Orleanie mnóstwo, pozostałych w ogóle nie znalazłem. Kamienny most przy końcu ulicy Królewskiej obszedłem wielokrotnie i pomnika na krańcu mostu nie było.
Kamienice przy uliczkach starego miasta są rzeczywiście piękne, ale... większość została zniszczona lub znacząco uszkodzona w czasie wojny i dopiero w drugiej połowie XX wieku były one rekonstruowane. Więc bardzo stare siedziby przy ulicy Tabour, to nie do końca prawda. Dwa miejsca wymieniane przez Autora w książce jako warte odwiedzenia w rzeczywistości są jednym miejscem. Maison de Jeanne d'Arc, to dom Joanny d'Arc, czyli dom przy placu de Gaulle'a 3, który został zbudowany dla skarbnika księcia Orleanu, Jacques'a Bouchera. W 1429 roku w domu tym naprawdę mieszkała Joanna d'Arc, ale tylko kilka dni. Typowe miejsce dla turystów. Obecnie mieści się tam właśnie muzeum Joanny d'Arc.
Następnym etapem naszej wycieczki była przepiękna katedra Świętego Krzyża.
W tym samym dniu pojechaliśmy do zameczku Sully sur Loire, a po drodze miałem okazję zrobić parę zdjęć pokazujących Loarę.
Chambord
Nocowaliśmy w Olivet, ale ponad trzydziestostopniowy upał panujący przez cały dzień spowodował, że nie mieliśmy siły szukać parku otaczającego piękny Pałac Źródlany, tym bardziej, że nie znalazłem wcześniej źródła informacji autora o takim obiekcie. a co masz na myśli, w innych przypadkach szukałeś takich źródeł?
Pierwszy zamek na naszej trasie w dniu następnym to Chambord. Dalej mogę napisać słowami Autora: Kilka kilometrów przed zamkiem wjechaliśmy we wspaniałe lasy. Był to właściwie park zamkowy o powierzchni pięciu i pół hektara, z czego ponad cztery i pół stanowiły lasy. Park otoczony był murem długości trzydziestu dwu kilometrów.
Zamek w Chambord robi rzeczywiście niesamowite wrażenie. Autor pisze w książce: Znawców architektury zachwycają przede wszystkim dwa elementy architektoniczne: schody i taras. Schody - kiedyś jedyne w swoim rodzaju - od dołu jednym ciągiem prowadziły aż pod dach. Ale ze względu na trudności, jakie nastręczały przy wchodzeniu, Franciszek I kazał zrobić na nich podesty i połączyć je z poszczególnymi piętrami. Dziś także jeszcze robią duże wrażenie. Niestety nie napisał dlaczego właściwie schody robią taki wrażenie - mianowicie są one zbudowane w formie wieży wewnątrz budynku, na górę prowadzą dwie równoległe (!!!) nitki schodów, ściany wewnętrzne klatki schodowej posiadają okienka, dwie osoby, każda idąca swoją nitką, nigdy nie spotkają się idąc na samą górę, ale jednocześnie mogą się widzieć w okienkach :-) chyba lepiej napisać, ze jedna wchodzi, a druga schodzi, jeśli obie wchodza to i tak się nie spotkają :)
Gabinet Stanisława Leszczyńskiego jest... chyba. Niestety, nazwisko naszego króla było wymienione wyłącznie we francuskiej wersji opisu jednej z komnat, nie pojawiło się ono ani w wersji angielskiej, ani hiszpańskiej, więc ciężko mi było zrozumieć czy to właśnie ten gabinet :-(
Swoją drogą nazwisko to sprawia cały czas Francuzom sporo trudności, w zameczku Usse w opisie w jednej z sal znaleźliśmy kwiatek - Maria Leczinski.
Do gabinetu kustosza nie dostałem się, nie mogłem więc sprawdzić czy obraz Watteau rzeczywiście mógł tam wisieć. :-)
Blois
Po południu dotarliśmy do Blois i tutaj też szybko trafiliśmy do zamku. Dzień następny to już zamek w Chaumont...
Amboise
...i po południu przyjeżdżamy do Amboise. Zamek wygląda imponująco. Kaplica Świętego Huberta z grobem Leonardo da Vinci też. Niestety nie znalazłem słynnej rzeźby w drewnie. W zamku nie znalazłem też gabinetu sekretarza rady królewskiej, w którym miał wisieć obraz Hansa Memlinga.
Ale są za to kawiarenki przy murach zamkowych, gdzie przeglądał mapę samochodową Pan Samochodzik. Tylko, że kawy tam nie piłem
Chenonceau
Kolejny dzień to już Chenonceau, najważniejsze książkowe miejsce. I tutaj zatrzymam się dłużej, aby trochę się popastwić :-)
Zaczynamy prawie tak jak w książce, tzn. idziemy platanową aleją. Idziemy, a nie jedziemy, bo wielki parking dla turystów znajduje się przed bramą parkową. Donżon jest widoczny z daleka. Ale później już niewiele rzeczy dokładnie opisanych w książce pasuje do rzeczywistości - dawna wozownia to nie garaże, tylko bar samoobsługowy i toaleta, dwa mosty zwodzone to mostki murowane. W środku właściwie zgadza się tylko opis galerii na piętrze, oprócz tego, że... nie ma tam galerii obrazów. Galeria na parterze nie jest podzielona na pomieszczenia, nie ma marmurowych schodów, marmurowych kominków i sali jadalnej. Dojścia do pokoików, w których mieszkał pan Tomasz nie ma, ale podejrzewam, że w ogóle nie ma tam pokoików, tylko zagracony strych - tak, jak to było w innych zamkach. Yvonne niepotrzebnie się bała kradzieży obrazów, turyści walą do zamku drzwiami i oknami i chyba raczej nie dlatego, że znajduje się tu galeria.
Odkryłem za to tajne zejście do rzeki pod mostem. A także jedyne miejsce, którym pan Tomasz mógł zjechać wehikułem do rzeki. tu by się przydał jeszcze opis zdjęć obok - wyspy (?), rzeki itp.
Dodatkowo teren Zamku Dam obejmuje bardzo ciekawą farmę z imponującymi rabatkami kwiatowymi, winogronami, cuuudownymi dyniami i płożącymi jabłonkami.
Tours
Z Chenonceau jedziemy do Tours. Znajduję tu kolejny zestaw miejsc, które istnieją tylko w książce. Ale po kolei.
Most z ulicy Nationale, rzeczywiście piękna katedra, Muzeum Sztuki, Ulica Colberta, Stare Miasto, Plac Plumereau...
Na Place du Grand Marche nie ma fantastycznej fontanny, można jednak zobaczyć resztki katedry świętego Marcina i dom Tristana l'Hermite.
Nie ma ulicy Brogonnet tylko ulica Briconnet. Nie udało mi się zamówić w Tours ani wieprzowiny po tureńsku, ani zielonej kapusty smażonej na maśle, nie było również ciasta tureńskiego.
A tak bardzo się na ten obiadek nastawiałem. W tej sytuacji pożarłem coś, co u nich nazywa się beef tartare i wcale nie jest to serek tartare tylko potrawa mięsna, znana w Polsce jako tatar, tutaj podawany z frytkami :-)
A co się w zasadzie nie zgadza oprócz nazwy ulicy i braku fontanny?
Usse i Saumur
Następny dzień to zamki, w których pan Tomasz nie był, czyli Usse i Saumur. A szkoda, bo w Usse wystawiają kapelusz ciotki Eveline.
Po drodze do Angers spotykamy chyba największą ilość cave czyli piwniczek, winiarni i mieszkań wykutych w skałach.
Angers
Wycieczkę kończymy w Angers, gdzie zwiedzamy coś, z czego według książki kustosz był bardzo dumny, ale szczerze mówiąc nie robi wielkiego wrażenia, ponieważ składa się głównie z wież, w których nic nie ma... czyli zamek w Angers. W zamku jest oczywiście kaplica lecz wieszanie w niej obrazu Caravaggia nie byłoby zbyt rozsądne - zdjęcie wyjaśnia dlaczego.
Z innych ciekawych miejsc polecanych przez pana Tomasza odwiedziliśmy oczywiście katedrę świętego Maurycego. Niedaleko zamku obejrzeliśmy też pomnik dobrego księcia Rene.
Idąc do pomnika księcia trafiliśmy na zakład, w którym prawdopodobnie ciotka Eveline zamawiała kapelusze. Jeden był akurat na wystawie...
Na drugim brzegu rzeki Maine zobaczyliśmy kościół świętej Trójcy.
Swoją podróż po dolinie Loary skończyliśmy wieczorkiem na placu Świętego Krzyża.
Le Mont Saint Michel
Następnego dnia pojechaliśmy jeszcze zobaczyć klasztor w Mont Saint Michel. Chwila odpoczynku nad morzem i jedziemy do domu.
Droga powrotna - Niemcy
W ostatniej chwili zajrzałem jeszcze do Muzeum Podziału Niemiec. Czy ktoś wiedział, że takie coś istnieje? Ja nie...
Przejście graniczne na dawnej granicy NRD-RFN zostało zachowane w oryginalnym stanie i wycieczki z przewodnikiem tam rzeczywiście przyjeżdżają. Przez to przejście z dużym prawdopodobieństwem jechał pan Tomasz.
Powyższa relacja została opublikowana na forum http://pansamochodzik.ok1.pl.