Paweł Kossowski: Śladami Pana Samochodzika do Pragi


        Ponieważ nigdy nie byłem w Pradze, a samoloty jeszcze nie podrożały, to pozwoliłem sobie na krótki wypad urlopowy właśnie tam.
        Szczerze powiem, że Praga mnie nie oczarowała, ale wynika to chyba z tego, czego Pan Tomasz nie mógł przeżyć. Wtedy, gdy on tam bywał, tego nie było - czyli wszechobecnej komercji. W Pradze płaci się za wszystko, nawet za toaletę w Macu! I to wcale nie mało, a dodatkowo, żeby przypadkiem ludzie nie zwiedzali tylko miejsc ciekawych, sprzedają często wyłącznie bilety „pakietowe”. I tak, Złotą Uliczkę można zobaczyć wyłącznie w pakiecie z Zamkiem i średnio ciekawą bazyliką św. Jerzego, a cmentarz żydowski wyłącznie w komplecie z synagogami, w których z oryginalnych synagog praktycznie pozostały tylko budynki. Dodatkowo w wielu miejscach nie wolno robić zdjęć, a tam gdzie wolno - trzeba za to płacić! Ale cóż, skoro zaopatrzyłem się w aparat, to musiałem robić zdjęcia i zgodnie z treścią książki...

        ...udałem się na Vaclavske Namesti - czyli po polsku na plac Wacława...
...udałem się na Vaclavske Namesti.
        ...niestety nie udało się znaleźć sklepu z antykami, w którym Zdenek oddał ikonę do sprzedaży. Kolejny trop Pana Tomasza to ulica Paryska...
Kolejny trop Pana Tomasza to ulica Paryska... Kolejny trop Pana Tomasza to ulica Paryska...
        Pan Dohnal zajmował trzypokojowe mieszkanie na drugim piętrze secesyjnej kamienicy, prawie na przeciw Staronovej Synagogi. Oto kamienice naprzeciw i prawie naprzeciw - niestety obecnie pana Dohnala chyba nie byłoby stać na trzy pokoje w takiej kamienicy. Na dole kamienic przy ulicy Paryskiej znajdują się sklepy takie Prada i Louis Vuitton, a wynajęcie czteropokojowego mieszkania tutaj, to koszt 55 tysięcy koron czeskich miesięcznie (ca. 9 tysięcy PLN).
Pan Dohnal zajmował trzypokojowe mieszkanie na drugim piętrze secesyjnej kamienicy...
        ...a oto jest Staronova Synagoga po przeciwnej stronie ulicy...
...a oto jest Staronova Synagoga po przeciwnej stronie ulicy...
        Ponieważ Helenka pracowała jako kustosz w zamienionej ostatnio na muzeum, słynnej Złotej Uliczce - to tam też trafiliśmy. Niestety ostatnio Złota Uliczka została zamieniona w pasaż handlowy - każdy domek to sklepik z duperelami i cenami z kosmosu.
Złota Uliczka Złota Uliczka
        Co dalej? Dalej Pan Samochodzik próbował gdzieś zamieszkać. Nawet nie skierował wehikułu na Vaclavske Namesti, gdzie dumnie wznosiły się hotele "Ambasador"...
...hotel 'Ambasador'...
        ...lub "Jałta". Teraz nie są to najpiękniejsze hotele na Placu Wacława, ale nadal pewnie są drogie. Samochodzik udał się więc na kemping U Ledaren, na który ja nie pojechałem, jako że ciężko było ciągnąć żonę na przedmieścia Pragi, tylko po to, żeby zrobić zdjęcie tego kempingu. I tak patrzyła na mnie jak na debila gdy latałem po Małej Stranie szukając komisariatu!!!
...lub 'Jałta'...
        Kolejny etap w Pradze to poszukiwanie Zdenka Blachy, który mieszkał całkiem niedaleko naszego hotelu, tuż koło staropraskiej gospody "U Kalicha". Nie wchodziliśmy tam, bo to gospoda prawie trzy kilometry od centrum, pusta zupełnie, z cenami takimi jak na Rynku Staromiejskim...
Zdenek Blacha mieszkał tuż koło staropraskiej gospody 'U Kalicha' Zdenek Blacha mieszkał tuż koło staropraskiej gospody 'U Kalicha'
        ...aha - adres oczywiście: Na Bojišti 12/14...
...adres oczywiście: Na Bojišti 12/14...
        Następnie Tomasz umówił się z panem Dohnalem i Ludmiłą koło pomnika św. Wacława na Vaclavskim Namesti...
Pomnik św. Wacława na Vaclavskim Namesti.
        ...i jak pisze: „Tuż u stóp pomnika przelewał się tłum ludzki, za plecami miałem Muzeum Narodowe - monumentalną renesansową budowlę, wzniesioną na miejscu dawnej Końskiej Bramy.”
Tuż u stóp pomnika przelewał się tłum ludzki, za plecami miałem Muzeum Narodowe.
        Następny krok, to komisariat na Małej Stranie - adres, jaki udało mi się odszukać, to ul. Vlasska 3.
Komisariat na Małej Stranie.
        Teraz chyba najciekawsze miejsce, jakie zobaczyłem dzięki „śledzeniu” Pana Samochodzika - Klementinum. Pan Tomasz pojechał tam do Biblioteki Państwowej. Ja natomiast trafiłem do Barokowej Sali Bibliotecznej, która wygląda jak biblioteka z amerykańskich filmów typu Indiana Jones. Okna zasłonięte, półki pod sufit zastawione kilkusetletnimi książkami, drewniane drabiny i wielkie globusy na środku sali - fantazja. Niestety nie wolno robić zdjęć... Dodatkowo, w cenie - znów pakiet - była wizyta na wieży astronomicznej, z której rozciąga się fantastyczny widok na Pragę. I wszystko to za jedyne 200 koron czeskich, a ponieważ atrakcje te nie są nachalnie reklamowane, to mieliśmy dwuosobową wycieczkę z przewodnikiem - i nikt nie przepychał się przy oglądaniu urządzeń, z którymi pracował Johannes Kepler.
Klementinum Klementinum
Klementinum
        Co dalej? Ano dalej trafiamy na rozmowę Tomasza ze Zdenkiem Blachą, który z tajemniczym Robertem umawiał się zawsze przy Przykopie na Čedokiem.
Zdenek Blacha zawsze umawiał się z Robertem na Przykopie przed Čedokiem.
        Następny etap imprezy to Nowe Miasto, gdzie nastąpiło spotkanie z Jarosławem Dohnalem. Karolove Namesti numer 40 czyli dom, w którym mieszkał Edward Kelley, to teraz nadal jest apteka.
Dom, w którym mieszkał Edward Kelley.
        Tomasz oglądał też inne ciekawe miejsca w okolicy placu: „Na Karlovym Namesti jeszcze raz obejrzałem barokowy kościół św. Ignacego i renesansowy nowomiejski ratusz. Kilkakrotnie przebudowywany, zachował do dziś niektóre partie - na przykład wieże - w stylu gotyckim.”
Barokowy kościół św. Ignacego. Renesansowy nowomiejski ratusz.
        Później panowie poszli ulicą Resselovą do prawosławnego kościoła Cyryla i Metodego.
Prawosławny kościoła Cyryla i Metodego.
        A będąc na Hradczanach wstąpili na kawę i ciastka do kawiarni na ulicy Vikarskiej. Kawiarnia czy może restauracja jest tam jedna i nie bardzo oblegana.
Hradczany, kawiarnia przy ulicy Vikarskiej.
        Teraz trochę dłuższa opowieść: „Ulicą Paryską mkną samochody na most Svatopluka Czecha, a tuż obok, w zupełnej ciszy i melancholijnym skupieniu, zatacza łuk maleńka uliczka o nazwie: U stareho hrzbitova, co znaczy: Przy Starym Cmentarzu.”
U stareho hrzbitova.
        Samochody mkną, ale uliczka nie ma nic wspólnego z ciszą i melancholijnym skupieniem, jest pełna turystów, sklepów i straganów. Synagogi zwiedziłem, ale zdjęć nie będzie - nie wolno robić.
Samochody mkną, ale uliczka nie ma nic wspólnego z ciszą i melancholijnym skupieniem. Dom pogrzebowy przy cmentarzu. Biały budynek z lewej strony to synagoga.
        Natomiast wolno robić zdjęcia na cmentarzu. „Zacząłem z Ludmiłą zwiedzać stary cmentarz. Na niewielkiej przestrzeni sterczało z ziemi dwanaście tysięcy kamieni nagrobkowych. Duże i małe, wznoszące się wysoko ponad grunt cmentarza albo już zupełnie zapadłe w ziemię, jedne obok drugich, niemal wchodzące na siebie, sczepione z sobą. Spiczaste lub półokrągłe, rzeźbione misternie lub prosto ociosane kamienne tablice, pamiątka po tych, których przed wiekami skrył ten skrawek praskiej ziemi.”
Spiczaste lub półokrągłe, rzeźbione misternie lub prosto ociosane kamienne tablice...
        „...Żydzi prascy przyozdabiali nagrobki podobiznami zwierząt i przedmiotów, pod ich postaciami wyrażając symbolicznie imiona i nazwiska zmarłych albo uprawiany przez zmarłego zawód. I tak ród Arona przedstawiono poprzez wyrzeźbione ręce, pinceta oznaczała, że zmarły był lekarzem, nożyczki - że był krawcem. Wyrzeźbione na kamieniach lwy, dzbany, jelonki, wszystko to jest świadectwem wspaniałej sztuki kamieniarskiej epoki Odrodzenia w Pradze i stanowi historyczną pamiątkę.”
I tak ród Arona przedstawiono poprzez wyrzeźbione ręce...
        I wreszcie sarkofag rebego Löwe. Przód i tył stanowią dwa ogromne, pięknie rzeźbione kamienie z ornamentem kolumn, tablic Mojżeszowych. W wyrytym owalu pręży się wspaniały lew, oznaczający imię rebego - Jehuda. Między zaś przednią i tylną ścianą płyty tworzą jakby stromy dach nad grobowcem.
I wreszcie sarkofag rebego Löwe. I wreszcie sarkofag rebego Löwe.
        Smith zaproponował spotkanie wieczorem w restauracji "Slovenska jizba" w hotelu "Paryż". Wygląda na to, że restauracja już zmieniła nazwę - ale hotel jest!
Hotel 'Paryż' Hotel 'Paryż'
        I kolejne miejsce, z książki. Prawie... „- Właśnie wsiadali do wozu, gdy nagle od strony uliczki U pruskich kasaren wyskoczył mój błękitny dog. W kilku potężnych susach dopadł białego porscha i groźnie warcząc skoczył na osobnika w prochowcu...” Dlaczego prawie? Ponieważ nie udało mi się znaleźć takiej ulicy nawet na planie Pragi, jedyna ulica, która odpowiada opisowi to ulica U Bruskich Kasaren. I tam poszedłem.
U Bruskich Kasaren

        ...i to by było na tyle.

Prot???we.         A - nie... Jeszcze nie... Jeszcze niespodzianka - czyżby Pan Tomasz jednak wciąż bywał w Pradze i przechadzał się z Protem po Vaclavskich Namesti?

        Powyższa relacja została opublikowana na forum http://pansamochodzik.ok1.pl.


2009 © http://www.nienacki.art.pl

Masz uwagi? Napisz
Hosting: www.castlesofpoland.com
Autor: Paweł Kossowski.
2009.09.01