"Księga strachów" ("Pan Samochodzik i dziwne szachownice") - recenzja



Pojezierze 1981         Do drzwi Tomasza pukają harcerze, którzy właśnie wrócili z obozu na Pojezierzu Myśliborskim i spieszą donieść o swoich nowych przygodach. Między innymi relacjonują dziwne i tajemnicze przeżycia Wiewiórki, który pewnej nocy postanowił sprawdzić legendę o pojawiających się w ruinach obserwatorium duchach. Po dokładnej lekturze zapisków w tak zwanej "Księdze strachów" i wysłuchaniu relacji, Tomasz zaczyna podejrzewać ponurą historię, jaka rozgrywa się w tamtej okolicy. Oczywiście postanawia wyruszyć na spotkanie nowej Przygody.
        Już w drodze - nie wiedząc o tym - spotyka jednego ze swych przyszłych przeciwników i daje mu przy okazji niezłą nauczkę. Dopiero jednak po przybyciu na miejsce poznaje szczegóły zagadki, którą będzie musiał rozwiązać. Okazuje się, że w Jasieniu trwają poszukiwania pamiętnika oficera armii hitlerowskiej, w którym opisał on swoje wojenne wspomnienia.
        Tomasz wraz z kilkoma, na pozór przypadkowymi, osobami postanawia wziąć udział w poszukiwaniach. Niektórzy z nich jednak nie wierzą w ogóle w istnienie pamiętnika, podejrzewając, że gra toczy się raczej o ukryte podczas wojny kosztowności...

Moja opinia o "Księdze strachów"

        Tę część przygód przeczytałem jako trzecią z kolei i muszę przyznać, że byłem nieco zaskoczony jej treścią, ponieważ Tomasz nie szuka tu zaginionych dzieł sztuki, ani pamiątek kultury, lecz próbuje odszukać ukryty podczas wojny pamiętnik oficera armii hitlerowskiej - Konrada von Haubitz.
        Dopiero po lekturze kolejnych książek uznałem, że ta odmienność pozwala na uniknięcie monotonii i znudzenia czytelnika. Przecież w całej serii mamy zarówno te najbardziej klasyczne, jak "Templariusze", gdzie jest wszystko: zagadka historyczna, wehikuł i harcerze, "Złotą rękawicę", w której akcja rozgrywa się podczas jachtowego rejsu, a wątek tytułowej rękawicy (tej namacalnej) pojawia się jakby przypadkiem i "Winnetou", gdzie nie ma niemal żadnej wzmianki o zawodowych obowiązkach Tomasza, czy wreszcie "Fantomasa" - prawdziwy kryminał.
        Po przeczytaniu pierwszych rozdziałów byłem bardzo zawiedziony decyzją Tomasza, o wyprawie bez trójki harcerzy. Pamiętałem przecież z dwóch poprzednich części ich udział w rozwiązywaniu zagadek i żal mi było, że tym razem obejdzie się bez nich. Na szczęście znalazło się dobre rozwiązanie, na którym Tomasz oczywiście też skorzystał. Jak się okazało później, to i tak ostatnia powieść, w której występują (nie licząc epizodu z Tellem w "Nowych przygodach"), ale to już inna historia.
        Chociaż Autor pisze, że nie podejrzewał spraw aż tak „zawiłych, ponurych i groźnych”, to - według mnie - nie są one tak naprawdę ani zbytnio ponure, ani groźne. No i przecież nie mniej ponure przeżycia zdarzały się również i w innych książkach: noc w krypcie grobowej ("Zagadki Fromborka"), czy uwięzienie przez przestępców (tak częste, że nie sposób wymieniać tytułów). Przeciwnicy tym razem są może i groźniejsi, bo nie są amatorami poszukującymi skarbów, lecz profesjonalistami z tajnych służb, lecz ich działania nie przekraczają ani na chwilę pewnej granicy. Cały czas mamy do czynienia z przestępcami-dżentelmenami, którzy choć nieraz uciekają się do przemocy, pamiętają wszakże o zachowaniu umiaru.
        A co do zawiłości - to na dobrą sprawę tylko jedno miejsce nadaje się na poszukiwany schowek. Uważam, że w tej powieści, może jak w żadnej innej z serii, duże pole do popisu mają czytelnicy lubiący samodzielnie dojść do rozwiązania zagadki. Podążając wraz z Tomaszem tropem tajemnicy, razem z nim odwiedzają wszystkie opisane miejsca i jednocześnie otrzymują wszelkie potrzebne informacje. I - idę o zakład - podobnie jak Tomasz przegapią ten jeden szczegół, który daje odpowiedź, choć sprawa jest tak prosta, tak oczywista, niemal podana na tacy. A może właśnie dlatego? Takie rzeczy zauważyć jest przecież najtrudniej...
        Również zakończenie, czyli scena pod przejściem granicznym, jest kapitalne i spełnia wszelkie wymogi: zupełnie niespodziewane i zaskakujące. Choć wszystko wydaje się już stracone, to jednak ostatecznie Tomasz jest górą i nie za sprawą przypadku, ale własnego sprytu i przezorności.
        Ciekawostką są fragmenty, o których warto wspomnieć, gdyż odbiegają nieco od nienagannego obrazu Tomasza mówiącego literackim językiem w każdej, nawet najbardziej prywatnej sytuacji. Oto, przed samotną wyprawa kajakiem do ruin obserwatorium, słyszymy, od bohatera: „Położyłem się na swoim wyrku. Niewiele jest takich slangowych zwrotów w "Samochodzikach".
        Reasumując, choć kiedyś byłem wprost zachwycony tą książką, teraz zajmuje ona miejsce mniej więcej pośrodku rankingu. Ale czy to ma jakieś znaczenie? Generalnie dzielę "Samochodziki" Nienackiego na dwie grupy: bardzo dobre, wśród których mam kilka szczególnie ulubionych i pozostałe, do których należą dwie pierwsze i ostatnia w serii Warmii (nie wliczając w to oczywiście żadnych kontynuacji).


2004 © http://www.nienacki.art.pl

Masz uwagi? Napisz
Hosting: www.castlesofpoland.com
Autor: Piotrek Szymczak.
1999.07.07 - 2002.11.10